Translate

środa, 30 maja 2012

Czy warto pozbyć się sklepowych kosmetyków? I moja kokosowa mydelniczka :)

Przez dłuższy czas zastanawiałam się czy w ogóle warto pozbyć się tych wszystkich sklepowych kosmetyków? Czy to coś da? Jaki to ma sens?

Jeszcze 1,5-2 lata temu kupowałam wyłącznie produkty sklepowe, bo myślałam, że są najlepsze, że mi pomogą... Ale skoro przez całe moje życie (bo właściwie takich kosmetyków używałam od zawsze) nie pomogły mi one wyleczyć się z niedoskonałości i cały czas stan cery i skóry mi się pogarszał to chyba coś jest nie tak? A przez cały ten czas zdążyłam wypróbować chyba wszystko co do wypróbowania było możliwe... Swego czasu używałam do twarzy (o zgrozo!) mydełka Dove... No tak, na początku wszystko pięknie ładnie, wydawało mi się, że mydełko idealnie dba o moją cerę, a, że nie wygląda ona rewelacyjnie, no cóż, taka jej uroda...Błąd! Mycie tym mydłem dawało złudne uczucie, że jest lepiej. W rzeczywistości stan cery pogarszał się, zrobiła się szara i pojawiały się nowe spore niespodzianki... Do dermatologa także porządnie wydeptałam ścieżkę. Leczyłam się 2 lata - bez większych rezultatów...Jedyne co było zauważalne, to lżejszy porftel.
Oczywiście, jeśli ktoś ma inne zdanie i uwielbia takie produkty, powodzenia - ja swoje zdanie już wyrobiłam.

Chyba każdy już się naczytał o szkodliwych substancjach w kremach, pudrach, szminkach itp. Ostrzegam, że nawet tak zwane "naturalne mydełka" czy też "szare mydełka" w rzeczywistości na dłuższą metę nadają się co najwyżej do mycia stóp, a i to niekoniecznie, bo o stopy warto dbać!

Dlaczego więc kupujemy gotowe produkty sklepowe, zwłaszcza te reklamowane?
Odpowiedzi jest cała masa - bo panuje pogląd, że reklamowane znaczy "najlepsze" albo chociażby "dobre", bo inni to kupują, bo jesteśmy wygodni i nie chce nam się niczego przygotować w domu, bo reklamowane i sklepowe ładnie pachnie, ma śliczne opakowanie, długą datę ważności (no tak, bo w składzie milion konserwantów), bo producent zapewnia, że produkt jest świetny, bo daje efekt natychmiastowy i nie musimy się trudzić i czekać (to o niecierpliwych;)). Ostatnio nawet nie mogę już patrzeć na te kłamliwe reklamy w tv. Najbardziej bawi mnie, kiedy producent rzuca hasło "super mega dodatek olejku jojoba" - no ok, tylko, że ten olejek zwykle znajduje się na końcu składu, więc jest go najmniej. Wyprzedzają go konserwanty, barwnik, silikony i inne cuda wianki. Sumą rzeczy, olejku jest pewnie 1 ml w 200 ml produkcie, który kosztuje 10-20zł. I gdzie tu logika, jeśli za taką cenę mogę mieć sporo większą ilość samego, czystego olejku bez tych zbędnych chemikaliów?

Chyba przyznacie, że najlepszą inwestycją jest inwestycja we własne zdrowie. Co nam da "napychanie" się samymi słodyczami, fast foodami, kolorowymi cukierkami, gotowymi plackami z masą chemii i ładowanie podobnych rzeczy na skórę? Wiecie co? Choroby i zmarszczki za kilkanaście lat;) Im szybciej zaczniecie to zmieniać, tym lepiej i uwierzcie, że "gotowe i sklepowe" nigdy nie będzie lepsze od naturalnego i przygotowanego samemu.

Całe szczęście ja już się opamiętałam i zmieniłam swoje życie o 180 stopni i jest mi z tym o wiele, wiele lepiej! Warto dbać o siebie! Wiem, że jeszcze długo poczekam na naprawdę widoczne rezultaty...Męczyłam włosy, skórę i cerę przez sporo ponad 20 lat, więc wiem, że, żeby to wszystko odbudować muszę poświęcić sporo czasu i wysiłku. Ale cieszę się, że zaczęłam już teraz (lepiej późno niż później;P).

Jak wiadomo, skóra jest największym żywym narządem naszego organizmu. Ma wiele zadziwiających właściwości, np jest wodoszczelna. Tajemnica pięknej skóry kryje się w zabiegach dotyczących zarówno wnętrza ciała jak i tego, co widzimy w lustrze. Dlatego warto dbać o nią od wewnątrz. Jak to przeczytałam w jednej z książek - warto pomyśleć o swojej twarzy jak o pięknej sukni - nawet najdroższa i uszyta z najcenniejszych materiałów nie będzie na tobie dobrze leżeć, jeśli nie składa się z dobrze dopasowanych części, zgrabnie połączonych wewnętrznymi szwami, a zewnętrzna strona nie została wyprasowana.



A na koniec - moja mydelniczka handmade.
Długo myślałam nad tym, gdzie by tu trzymać moją ukochaną Alepię (i inne mydełka naturalne). Nie chciałam, żeby to była plastik i tworzywo sztuczne. Chciałam jednocześnie, żeby to było coś ciekawego, ale jednocześnie banalnego, coś co przykuje uwagę swoją prostotą. I przyszedł mi pomysł, żeby kupić zwykłego małego kokosa, przekroić go na pół i tam trzymać mydełka. Pomyślałam, zrobiłam i jest;). Każdy podziwia, a mydełka super się w tym trzymają. Nie wyślizgują się, nic nie przecieka, nie wylatuje, nie kołysze się:)